12 sierpnia 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Kisorio przyznaje się do stosowania dopingu


Igrzyska w Londynie praktycznie za nami. Na Stadionie Olimpijskim w Londynie obserwowaliśmy łzy smutku i szczęścia. Jedni musieli przełknąć gorycz porażki, drudzy bili rekordy świata. Jesteśmy wielkim przeciwnikiem zarzucania komuś stosowania niedozwolonych środków, jeśli tego się nie udowodni, ale tych pytań nie sposób ominąć. Czy mieliśmy do czynienia z cudownym wspomaganiem, czy cudownymi biegaczami?

Nie od dziś wiadomo, że laboratoria są zawsze krok przed WADA (Światowa Agencja Antydopingowa). Rozwiązaniem mają być paszporty biologiczne. Dopiero się przekonamy, czy oczyszczą sport. Na pewno wielką pracę wykonano przed i w trakcie rywalizacji w stolicy Wielkiej Brytanii. Ale jesteśmy świadomi tego, że prawdopodobnie nie wszyscy zostaną złapani.

Kilkanaście dni temu pisaliśmy o podejrzeniach co do stosowania dopingu u Matthew Kisorio. (10000m 26:54, półmaraton 58:46 – a zatem górna półka)

Cała sytuacja była kuriozalna. Wyniki badań wyraźnie mówiły o braniu niedozwolonych środków. Wszystkiemu zaprzeczał zawodnik i Kenijski Związek Lekkiej Atletyki. Przepychanka trwała długo, ale w końcu federacja odpuściła. Okazało się, że pierwsze pozytywne rezultaty badań pojawiły się już w czerwcu.

„Zawiesiliśmy go wówczas, by móc rozpocząć dodatkowe dochodzenie” – przyznał krajowy związek.

Kisorio, który i tak nic nie miał do stracenia, wziął udział w programie
niemieckiej telewizji ARD. Szczerze opowiadał jak to wygląda i co
najbardziej szokujące – potrafił wymienić nawet miejsca w Kenii, gdzie
działają „lekarze”. Swoje siedziby najczęściej mają w pobliżu
najbardziej popularnych centrów treningowych. Bez skrupułów
przedstawiają zawodnikom ofertę.

Kisorio podał długi i szczegółowy opis jak stosował doping krwi i sterydy, oskarżając zespół medyczny który za tym stoi i twierdząc, że wielu Kenijczyków używa nielegalne środki.

„Aby poprawić moją moc i wytrzymałość on powiedział (lekarz), że się tym zajmie. Zapytałem się, czy to jest uznawane za doping. On powiedział: „Nie ma problemu, ta substancja zostaje w krwi tylko przez trzy do czterech dni w Twojej krwi a potem udowodnienie czegoś jest niemożliwe.

„Zdecydowałem się na to, bo wszyscy mi mówili, że nie byłbym jedynym a żaden z pozostałych nie został złapany”.

„Wiem, że używa się wielu, różnych substancji podawanych dożylnie aby ciało miało więcej tlenu. I kiedy biegniesz, biegnie Ci się tak łatwo. Masz więcej wytrzymałości.

„Kiedy wygrywasz nagrodę pieniężną lekarz też otrzymuje jej część” – dodał Kisorio.

„Są lekarze, którzy osiedlili się w popularnych biegowych rejonach gdzie znajdują sie obozy treningowe. Ci ludzie po prostu otwierają apteki i twierdzą, że po prostu sprzedają legalne lekarstwa. Zbliżają się do zawodników, tak jest w całym kraju.”

Program zszokował MKOl. „To jest
dla nas bardzo ważny sygnał. Na pewno nie będziemy obojętni. Musimy
teraz przemyśleć nasze działania i jeśli okaże się, że Kisorio ma rację
do odpowiedzialności zostaną pociągnięte kolejne osoby” – zapewnił szef
medycznego działu MKOlu Arne Ljungqvist.

Niestety… dla wielu zawaliło się postrzeganie potęgi kenijskiego biegania. I nie sposób nie wspomnieć tutaj Davida Rudishy. To wielki zawodnik. To, co zrobił w finale 800 m w Londynie było mistrzowskie. Poprowadzić bieg od samego startu do mety na rekord świata (1.40,91) to coś niewyobrażalnego. Jest w stanie osiągnąć jeszcze lepszy rezultat. Ale czy nie pojawiają się wątpliwości co do jego „czystości”?

„Wzbraniamy się, by ten negatywny obraz naszej lekkiej atletyki akceptować. Szanujemy pozostałych zawodników i jesteśmy dumni z ich postawy” – powiedział sekretarz generalny kenijskiej federacji David Okeyo.

Kenia przed czterema laty w Pekinie zdobyła 14 medali na bieżni. Wewnętrzną rywalizację przegrała w tylko z Amerykanami i Rosjanami.

„Nie robimy sobie żartów z przypadków dopingu w naszej reprezentacji. Tylko w tym roku zawiesiliśmy czterech zawodników. Każdy, kto ma pozytywny wynik ponosi karę” – zapewnił Okeyo.

Czy będą kolejne ofiary?

Adam Klein (komentarz): Już kilka lat temu, jeden z zawodników często przyjeżdżających do Polski twierdził, że w Kenii, w tych bardziej zaawansowanych obozach doping jest powszechny. Marzeniem jego było dostać się do jednego z nich bo wtedy wg niego miałby zapewnioną tę „najlepszą suplementację”. Poprosiłem nawet o komentarz do tych oskarżeń Claudio Berardellego przed Maratonem w Londynie w 2009 roku.  Przypadek Kisorio to jednak nadal przypadek jednostkowy. W porównaniu do choćby liczby zawodniczek rosyjskich to mało. Może się pojawiać myśl, że Kisorio spróbował czegoś na własną rękę, a że mu się nie udało to teraz obciąża całe kenijskie środowisko. Z drugiej strony na zdrowy rozsądek Kenia (czy Etiopia) to znakomite miejsce do działania dla różnych „lekarzy”. Stosunkowo słaba (słabsza) kontrola dopingowa, wielki potencjał zawodników (bo nie ma wątpliwości że jest to naturalne zagłębie rodzące świetnych biegaczy) i wielkie szanse na sukces. Mamy nadzieję, że paszport biologiczny sprawi, że wszyscy będziemy spokojniejsi o „czystość” zawodników.

Możliwość komentowania została wyłączona.