13 lipca 2011 Redakcja Bieganie.pl Sport

Kobiecym krokiem z Hamburga


Kobiecym krokiem z Hamburga
Tekst i zdjęcia: Bartosz Rymkiewicz

W drugi weekend lipca jako wysłannik redakcji portalu Bieganie.pl wziąłem udział w wyprawie do Hamburga sponsorowanej przez firmę Reebok. Wszystko za sprawą konkursu „Kobiecym krokiem do Hamburga", w którym główną nagrodą dla czterech laureatek był: obustronny przelot do Niemiec, trzydniowy pobyt w Hamburgu i przede wszystkim – udział w „Reebok Women’s Run in Hamburg”, który odbył się 9 lipca.

Konkurs zaczął się już w kwietniu

Czteroosobową reprezentację Pań mających się (amatorsko) ścigać w Hamburgu wyłoniono w konkursie, który swój finał miał w kwietniu. Każda z uczestniczek miała za zadanie w formie wypowiedzi pisemnej zarekomendować siebie jako najlepszą reprezentantkę Polski na biegu. – Odebraliśmy przeszło 100 zgłoszeń, konkurs cieszył się dużą popularnością – mówi Kamila Mazur, z firmy Sport Evolution, która na potrzeby firmy Reebok przeprowadzała akcję. Na zgłoszenia chętne miały czas do 15 kwietnia. Kilka dni później ogłoszono listę laureatów. Wybrano cztery panie: w różnym wieku, pochodzące z różnych stron Polski, reprezentujące inny poziom biegowego wtajemniczenia.

Ham1

Rychło, każda z nich zaczęła przygotowania. Bo oprócz gwarantowanego udziału w zawodach, sprzętu biegowego marki Reebok (w tym popularnych butów linii Zig Tech) każda otrzymała swojego prywatnego trenera. Ograniczenia czasowe nie pozwalały im co prawda na systematyczne spotkania „na żywo” ale wszyscy eksperci byli w stałym kontakcie ze swoimi podopiecznymi. Przygotowywali im plany treningowe, udzielali wskazówek. Każdy minimum raz spotkał się z przydzieloną laureatką konkursu. A zwieńczeniem cyklu treningowego miały być właśnie zawody zaplanowane na 9 lipca.

Ham2


Cztery muszkieterki

Kim są laureatki? Jak długo trenują? Co robią poza bieganiem? M.in. na te pytania postanowiłem znaleźć odpowiedź już w samolocie do Hamburga, który wyleciał w przeddzień biegu 8 lipca (piątek) z warszawskiego Okęcia o porze, którą pozostawię bez komentarza – 6:20 rano (sic!). Mimo, że wszyscy (łącznie ze mną) byli bardzo niewyspani udało mi się przeprowadzić owocny wywiad z każdą z bohaterek. Oto ich efekty:

Aneta (trener: Aniela Nikiel)

Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Ham anetaPolitycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jest freelancerem, współpracuje z kilkoma redakcjami portali budowlanych. Z kolei, przed i po pracy, sama zajmuje się budowaniem – formy. Od kilku lat regularnie truchta, trzy lub cztery razy w tygodniu. Bieg w Hamburgu nie będzie jej całkowitym debiutem. Takowym był tegoroczny „Bieg dookoła ZOO”. Wzięła w nim jednak udział wspólnie z koleżanką, dla której był to absolutny debiut. – Biegłyśmy ramię w ramię, pokonanie 10 km zajęło nam co prawda 70 minut, ale udało się – pilnowałam ją, żeby się nie poddała – wspomina. Teraz, w Hamburgu planuje pobiec już wyłącznie na siebie, na 100 proc. swoich możliwości. Uważa, że stać ją na dobry rezultat. Dlaczego? Sumiennie i intensywnie trenowała pod okiem wybitnej polskiej biegaczki. I nie było łatwo – Przeraziłam się gdy zobaczyłam co dla mnie przygotowała Aniela. Już pierwszego dni a przygotowań miałam przebiec 15 km, to o kilka km więcej niż biegam normalnie. Dystans budził respekt, ale udało się. Niestety, później było dużo trudniej – kiedy spotkałam się z trenerką „na żywo” miałam do pokonania 8 km wybiegania i cztery kilometrowe odcinki w szybszym tempie. To był hardcore! – opowiada. O swoich poczynaniach do tej pory pisała regularnie na biegowym blogu własnego autorstwa, i chce robić to dalej. O tematy kolejnych wpisów nie będzie trudno, bo w Hamburgu – wspólnie z inną laureatką konkursu – stwierdziła, że w 2012 roku pokona maraton!

Biegnie na: 8 km
Założenie przed startem:  Trenerka doradziła mi, żebym biegła za kimś. Pierwszą połowę mam pokonać odrobinę wolniej, przyspieszyć na końcu. Czas? Obstawiam ok. 40 minut.

Agnieszka (trener: Ania Jakubczak)

Ham agnieszkaTo wysportowana, ale jak sama twierdzi – początkująca w bieganiu mama dwójki dorosłych już dzieci. Prowadzi firmę, uwielbia tańczyć, od kilku lat ćwiczy salsę. Ponadto, nie wyobraża sobie dnia bez skakania na skakance. – Mam zasadę: każdego dnia 5 minut, jeśli jakiegoś dnia odpuszczę to następnego skaczę dodatkowe 5 minut – opowiada. Co istotne – z punktu widzenia – naszego konkursu interesuje ją fitness. Od paru lat prenumeruje czasopismo „Shape”. Dwa lata temu znalazła tam plan treningowy dla kobiet przygotowujący do biegu ciągłego na dystansie 10 km. Pomyślała – spróbuję. Kupiła nawet buty do biegania, ale skończyło się na ambitnych planach. Wszystko zmieniło się gdy w tym samym czasopiśmie natrafiła na informację o konkusie Reeboka. Wiedziała, że jeśli wygra będzie musiała zacząć biegać. I tak też się stało. Trafiła do grona laureatek, otrzymała trenera, wybitną polską zawodniczkę na dystansach średnich – Anię Jakubczak. Idylla treningowa trwała jednak krótko – pech chciał, że dzień po pierwszym spotkaniu z trenerem, podczas imprezy urodzinowej, w tańcu poważnie uszkodziła sobie stopę. Wstępna diagnoza lekarska brzmiała jak wyrok: 6 tygodni w gipsie. Uraz goił się jednak znacznie szybciej. Ostatecznie, Agnieszka miała w gipsie stopę 8 dni, potem była rehabilitacja, i ćwiczenia zamiast biegania. – Jeździłam na rowerze, chodziłam na siłownię, były też marszobiegi – opowiada. Ostatnie dwa tygodnie przed zawodami już truchtała, regularnie. – Podczas okresu ostatnich przygotowań mogłam stale liczyć na wsparcie Ani – podkreśla Agnieszka.

Biegnie na: 5 km
Założenie przed startem:  Chciałabym utrzymać albo pobiec szybciej niż 6 minut na kilometr.


Agata (trener: Paweł Czapiewski)

Ham agataMa nadmiar energii, dlatego dużo robi i chce czerpać z życia pełnymi garściami. Skończyła turystykę i rekreację oraz marketing i zarządzanie w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Od niedawna pracuje jako stewardessa w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Znacznie dłużej – bo od dzieciństwa lubi jednak sport, z wzajemnością. – Od zawsze wszędzie mnie było pełno, lubiłam ruch. Kiedy jechałam na wycieczkę rowerową zdarzało mi się go nagle odstawić i powiedzieć rodzicom: teraz dam rowerowi odpocząć – pobiegam – opowiada. Sportowy bakcyl został jej do dziś – od czasów studenckich trenuje judo (ma pomarańczowy pas) i systematycznie startuje w największych stołecznych biegach ulicznych. Reebok’s Woman Run w Hamburgu jest dla niej zagranicznym debiutem. A już przed startem wiadomo było, że z całą pewnością udanym – bo o jej przygotowania zadbał sam Paweł Czapiewski. – W liceum startowałam w biegach przełajowych, a moje przygotowanie polegało na tym, że dzień przed zawodami szłam do parku pobiegać. W efekcie do zawodów przystępowałam z olbrzymimi zakwasami. Teraz miałam zaplanowany trening. Mimo, że z Pawłem widziałam się tylko raz, bo mieszka w Krakowie, a ja Warszawie to dawał mi wskazówki, a niewątpliwym sukcesem całej inicjatywy jest to, że zmobilizowałam się do regularnych treningów trzy razy w tygodniu – opowiada.  Być może rozszerzenie objętości treningowych zaowocuje w przyszłości podjęciem decyzji o starcie w maratonie – bo o ukończeniu królewskiego dystansu Agata marzy od zawsze. – Maraton to już dla mnie wyższa szkoła jazdy: więcej niż zwykłe truchtanie, ale styl życia. Wydaje mi się, że to niesamowite przeżycie – opowiada

Biegnie na: 8 km
Założenie przed startem:  Mam tegoroczną życiówkę na 10 km w okolicach 47 minut. Bardzo bym chciała złamać 40 minut.

Karolina (trener: Zbyszek Nadolski)

Ham karolinaMieszka w Gdyni. Na co dzień jest stażystką w biurze rachunkowym i … nigdy nie lubiła biegać – właśnie dlatego zdecydowała się na udział w konkursie. – Z bieganiem miałam styczność, jak każdy w szkole. Pamiętam, że tego nie znosiłam. Stresowałam się przed każdym sprawdzianem – wspomina. Czy teraz – po kilku tygodniach profesjonalnych treningu polubiła tą dyscyplinę? Nieśmiało stwierdza, że tak, chociaż – w jej opinii – największym sukcesem akcji przygotowującej ją do udziału w hamburskim starcie jest zmiana postrzegania biegania. – To zasługa mojego trenera (Zbigniew Nadolski – przyp. red.). Jest fantastyczny, uświadomił mi, że bieganie to nie jest jakiś wyścig, katowanie się. Ono ma na celu nas uspokoić, zrelaksować, poczuć się wolnymi. Zrozumiałam to i na pewno mi to pomogło – mówi.  Jak dodaje – do biegania przekonała również swojego chłopaka.  Przed samym biegiem w Hamburgu obawiała się tego, że na jej dyspozycję negatywny wpływ może mieć to, że od półtora tygodnia jest przeziębiona.

Biegnie na: 5 km
Założenie przed startem:  Chciałabym po prostu przebiec ten dystans. Wynik nie jest istotny.  Może 45 minut?

Hamburg – miasto rowerów i nadwagi

Hamburg to drugie co do wielkości miasto w Niemczech o liczbie ludności zbliżonej do Warszawy (1,79 mln). Najbardziej słynie z tego, iż na jego terenie znajduje się największy niemiecki port, a co za tym idzie – miasto ma charakter industrialno-przemysłowy. Jednocześnie w 2011 roku miasto otrzymało tytuł Europejskiej Stolicy Czystości – co daje się zauważyć niemal na każdym kroku. Tych, zarówno marszem jak i biegiem popełniłem zresztą całkiem sporo, bo poza samymi zawodami dwa dni mogliśmy wykorzystać wyłącznie na zwiedzanie.

Ham rowery

Jak miasto odebrałem jako turysta i biegacz? W oczy rzuca się gigantyczna ilość ścieżek rowerowych. Nie stoją one odłogiem – mieszkańcy Hamburga lubują się w korzystaniu z roweru jako środka lokomocji. I co znamienne – używają najtańszych składaków, co na tle Polaków wyposażonych w drogie kolarzówki, rowery górskie, czy ostatnio modne – rowery na ostrym kole wygląda co najmniej zabawnie. Jeszcze ciekawszym przeżyciem były dla mnie treningi biegowe, jakie wykonałem dwa razy: w sobotę i niedzielę rano. Przede wszystkim, truchtających jest mniej niż w Warszawie, w której mieszkam i biegam na co dzień. Ponadto, są oni znacznie tężsi niż biegający Polacy (tyczy się to również ogółu społeczności). Pierwszy raz w życiu, na bieżni tartanowej (która jest nieodłącznym elementem każdego szanującego się parku w Hamburgu) widziałem otyłych 60-latków, którzy wykonują kilkuminutowe interwały. Ponadto, zarówno oni, jak i pozostali wolno, a raczej – ciężkobiegacze sprawiali wrażenie jakby mniej przejmowali się biegową „otoczką”. Mam na myśli sprzęt – większość trenowała w zwykłych dresach, trampkach… sandałach. Ale nie tylko – gdy pozdrawiałem ich machnięciem ręki – byli co najmniej skonsternowani: „Czego on może chcieć?!”, „Ja go znam?!”, „Po co on tak szybko biega?!” – takie pytania zadawane sobie w myślach można było wyczytać z wyrazów ich twarzy.

Prawie jak w „Seksmisji”

Najważniejszym akcentem wyjazdu były oczywiście biegi organizowane w ramach „Reebok Women’s Run”: na 5 km (start o godz. 16:00) i na 8 km (godz. 17:30). My – mimo, że zaplanowano je na późne popołudnie udaliśmy się na miejsce zawodów już po godz. 12:00, po to aby zdążyć wszystko zwiedzić.

Ham park

Na lokalizację zawodów i całej imprezy wybrano Hamburg StadtPark (główny Park Miejski w Hamburgu). Rozmiarowo przypominał warszawskie Pola Mokotowskie. Jednak na tym główne podobieństwa się kończyły – niemiecki park był dużo ładniejszy, robił niesamowite wprost wrażenie. W jego centralnym punkcie znajdowały się dwa olbrzymie zbiorniki wodne, w jednym z nich można było się kąpać, a w pobliżu opalać top less (nie skosztowałem ani jednego, ani drugiego). Na przeciwległym końcu parku znajdowało się z kolei olbrzymie planterarium. Warto dodać, że oprócz wymienionych charakterystycznych punktów StadtPark oferuje także kilka ogrodów botanicznych i kilkanaście kawiarni. To wprost wymarzone miejsce do zorganizowania zawodów – pomyślałem. I rzeczywiście tak było. Rozpasłe miasteczko zawodów, goszczące dzikie tłumy Niemców nie było tak deprymującym (bazarowym) widokiem jak ma to miejsce, gdy wszystkie stoiska upycha się w jednym budynku, czy co gorsza – pod olbrzymim namiotem.

Ham tlum

Atrakcji przygotowano co nie miara. A z racji tego, że zawody były dla kobiet to ich wspólnym mianownikiem była właśnie płeć piękna. Sklep ze śmiesznymi koszulkami, masaże, stoiska firm odzieżowych, a nawet stoisko ze specjalistkami od make up’u, które za darmo poprawiały urodę tuż przed biegiem – wszystko przygotowane i skierowane tylko dla kobiet. Ja – jako facet, czułem się trochę przytłoczony, zarówno podejściem organizatorów, jak i tym, że 90 proc. odwiedzających to zawodniczki, lub ich koleżanki. Prawie jak w „Seksmsji”. Na szczęście – tylko prawie i tylko jednorazowo.

Ham jedzenie

Około godz. 14:00 udaliśmy się do strefy VIP, do której jako goście z Polski i towarzysze laureatek konkursu (w biegu mogła uczestniczyć każda kobieta, zapisując się na takiej samej zasadzie jak w większości biegów ulicznych. A osoby, które wygrały pakiet startowy w konkursie – jak 4 Polki, oraz miały sponsorowany przelot na bieg – stanowiły garstkę i były szczególnie traktowane) mieliśmy nielimitowany dostęp. Tam wspólnie zjedliśmy lekki obiad. Dziewczyny – za moją namową wybrały oczywiście lekkostrawny makaron! Niedługo później zaczęły się nerwy. Bo, poza Agatą – wszystkie trzy (Aneta startowała tylko raz) nie miały praktycznie żadnego doświadczenia na biegach ulicznych.

Ham start

Trema zadziałała jednak mobilizująco – wszystkie pobiegły lepiej niż zadeklarowały to podczas piątkowych wywiadów. Startująca na 5 km Agnieszka, która dopiero co wyleczyła poważny uraz stopy pokonała cały dystans ze świetnym czasem 30:41. A co ważniejsze – po minięciu mety sprawiała wrażenie zachwyconej udziałem w biegu ulicznym. – Może teraz maraton?! – żartowała. Z kolei ścigająca się na tym samym dystansie Karolina, z niedoleczoną infekcją osiągnęła wynik 37:28, co przysporzyło jej niemała satysfakcję (w piątek mówiła mi, że będzie zadowolona z tego jeśli złamie 45 minut – przyp. red.).

HAM bieg

Bardziej zaawansowane w bieganiu: Aneta i Agata wystartowały półtorej godz. później – na 8 km i w znacznie trudniejszych warunkach – 10 minut po ich starcie rozszalała się silna ulewa. Jednakże pierwsza z nich – osiągnęła świetne 43:34. Natomiast Agata – najbardziej doświadczona z laureatek konkursu w 200 proc. sprostała pokładane w nią nadzieje i pobiegła w czasie 36:22! Warto zaznaczyć, że w przeliczeniu na start na 10 km oznaczałoby to wynik w okolicach 45 minut, co – na wielu polskich biegach ulicznych w klasyfikacji kobiet jest równoznaczne ze stanięciem na podium. 9 lipca w Hamburgu ten czas dał Agacie b. wysokie 33 miejsce. Łącznie w zawodach wystartowało ok. 2000 kobiet.

HAM bieg1


A po biegu?

Po zawodach zostaliśmy w parku jeszcze na kilka godzin. Oprócz możliwości spędzenia wspólnie czasu zatrzymał nas oczywiście nielimitowany dostęp do przygotowanych przez organizatorów pyszności, zarówno w konsystencji stałej, jak i… płynnej.

Abstrahując od szczególnego traktowania – jakiego doznaliśmy – organizację i ideę biegu można udać za w pełni udaną. Poziom sportowy był niski, nawet bardzo (zwyciężczyni biegu na 5 km, w którym uczestniczyło przeszło 1000 kobiet o kilkanaście sekund złamała 20 minut) ale nie o to chodziło. Celem było zaszczepienie biegania, z przymrużeniem oka. A zarówno ja, jak i cztery dziewczyny bawiliśmy się znakomicie. A bieganie to przecież przede wszystkim zabawa, przynajmniej w Hamburgu.

Możliwość komentowania została wyłączona.