21 września 2016 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Kim są uczestnicy Spiropharm Marathon Project?


Już niebawem odbędą się dwa z sześciu największych maratonów na świecie. Na biegi z cyklu Abott World Marathon Majors po swoje rekordy życiowe wybierają się uczestnicy Spirpharm Marathon Project. W najbliższą niedzielę wystartuje maraton w Berlinie, gdzie szybka trasa i niesamowita atmosfera będą z pewnością sprzyjały dobrym wynikom, a już za trochę ponad dwa tygodnie staną na starcie uczestnicy Chicago Marathon. Kim są osoby które wygrały uczestnictwo w projekcie?
Do Berlina pojedzie dwójka uczestników, jedną z nich jest Małgorzata Banaś, która jest wyjątkową biegaczką. Gosia ma 30 lat, mieszka i pracuje w Łodzi i jest głucha.

Cześć Gosia, jesteś osobą głuchą od urodzenia? 

Gosia: Tak, od urodzenia.
Gosia BanaCzy dużo osób ze środowiska głuchych biega? 

Gosia: Jeszcze kilka lat temu było ich bardzo mało, ale teraz to się już zmieniło. Bieganie stało się bardzo popularne również wśród ludzi głuchych, dzięki bieganiu mogą poznawać nowych ludzi. Poza tym biegać można bez słów, sama obecność innych biegających osób jest czymś motywującym do działania i dającym przyjemność z biegania.
Podchodzisz do biegania bardzo ambitnie. Cel na Berlin? 

Gosia: Celem jest czas 3h 45 min. Nie wiem czy dam radę, ale na pewno dam z siebie wszystko. Przede wszystkim wierzę we własne siły. Trasa maratonu w Berlinie jest jedną z najszybszych na świecie, mam profesjonalne wsparcie od firmy Spiropharm i jej partnera firmy New Balance, doświadczenie trenera, znajomych, rodzinę – musi się udać
Czy kiedy zaczynałaś biegać nie bałaś się, że ryzykuje za dużo ze względu na swoją głuchotę, że zwiększa poziom ryzyka? Może nie zwiększa?
Gosia: Przyznałam się, że nigdy o tym nie myślałam, że bieganie może pogłębić głuchotę? Od kilku lat biegam i moją głuchotą nic się nie dzieje, ani nie zwiększa poziomu ryzyka. Od urodzenia jestem głucha. Po prostu nie słyszę, to oznacza głuchota, a nie choroba obu uszu. Obecnie głusi sportowcy m.in. lekkoatleci, piłkarze czy żeglarze itp. nie mieli problemu. Mój mąż jest także głuchy i jest nurkiem do 18 metrów. Widzę tutaj, że nie ma czego się obawiać.
Drugim zwycięzcą rekrutacji na Berlin jest Witek Tosik. Ma 34 lata, mieszka w Aleksandrowie Łódzkim, jest bankowcem i oczywiście zapalonym biegaczem.
Cześć Witek, powiedz nam skąd wzięła się u Ciebie pasja związana z bieganiem. Jak to się wszystko zaczęło? 
Witek: Cześć, bieganie było ze mną odkąd pamiętam, najpierw biegałem za piłką, później na orientacje. Od 10 lat biegam także za projektami w banku w którym pracuję, a w wolnych chwilach po lesie i górach które uwielbiam.

Witek Tosik

Dlaczego Spiropharm Marathon Project? Co Cię skłoniło do udziału w tym projekcie?
Witek: Na World Marathon Majors poluję już kilka lat, ale szczęścia w losowaniu do tej pory nie miałem (próbowałem: Berlin x 3, Londyn x 2, New York x 2). Nie biegam na tyle szybko, żeby mieć zagwarantowane miejsce więc szukam także innych możliwości. Rekrutacja Spiropharmu była właśnie tym czego potrzebowałem. Tym bardziej, że nie było to kolejne losowanie, a ocena aplikacji w której widziałem swoją szansę.
Czy zdarza Ci się, że z jakimś klientem banku znajdować porozumienie na gruncie biegowym?

Witek: Oczywiście, chodź częściej są to osoby z różnych firm, z którymi współpracuję niż sami klienci. Bieganie stało się w ostatnich latach bardzo popularne i nie rzadko spotyka się osoby z typowym zegarkiem do biegania (znamy je doskonale i wiemy czym się różnią), wspominające ostatni start czy planowany trening. I wtedy się zaczyna prawdziwa dyskusja, bo nie spotkałem jeszcze biegającej osoby, dla której bieganie nie jest pasją, o której lubi rozmawiać. Bieganie przydaje mi się także na co dzień w pracy w firmie, która do najmniejszych nie należy. Często jest to świetny pretekst do rozpoczęcia rozmowy, zwłaszcza jeśli znamy nawzajem swoje wyniki i prowadzone przygotowania. Nic tak nie pomaga budować relacji jak wspólna walka o wynik na tej samej imprezie i późniejsze wspomnienia, a klasyfikacje zespołowe, czy biegi sztafetowe to zawsze dodatkowa dawka energii i pozytywnych emocji. Polecam!
Do Chicago na start swojego życia pojedzie Gosia Pazda-Pozorska. Ma 34 lata, mieszka w Kobylnicy i pracuje w Centrum Rehabilitacji w Słupsku. 
Cześć Gosia, powiedz nam skąd wzięła się u Ciebie pasja związana z bieganiem. Jak to się wszystko zaczęło?
Gosia: Muszę się cofnąć do października 2013 roku, kiedy to zgodnie z obejrzaną reklamą w TV, wstałam z fotela. Była to reklama obuwia sportowego, nie pamiętam jakiej marki. Z telewizora usłyszałam: ”jak wstałaś z fotela, to przebiegnij pierwszy kilometr…potem zapisz się na pierwszy bieg uliczny…aż przebiegniesz maraton". W jednej sekundzie bez żadnych przygotowań, ubrałam się i poszłam pobiegać. Stwierdziłam: „TAK, Ja przebiegnę ten maraton! ” – to było moje postanowienie na rok 2014. Pod wpływem chwili zapisałam się na bieg uliczny na 10 km – Bieg Niepodległości w Gdyni. Systematycznie biegając, udało mi się przebiec pierwsze w swoim życiu 10 km z czasem 49:07. Potem były kolejne dystanse i półmaratony. We wrześniu 2014 roku z czasem 3h 18min zrealizowałam swój główny cel i przebiegłam PZU Maraton Warszawski, a uzyskany wynik przerósł moje najśmielsze oczekiwania. W tej chwili uświadomiłam sobie, że moje postanowienie było jedynie iskierką do wielkiej, życiowej pasji, której tak długo szukałam…
Opowiedz nam swoją historię i spełnij marzenie o starcie w maratonie” pod takim hasłem była przeprowadzana rekrutacja. Wiemy już, że Chicago było Twoim marzeniem, a Twoja historia?

Gosia: Historia biegania to jak już wiecie, rozpoczęła się od reklamy w telewizji. Jednak zanim zaczęło się bieganie, był oczywiście wcześniej sport blisko mnie. Były rolki, jazda konna, kitesurfing, snowboard, narty itp. Ciągle szukałam czegoś dla siebie, czegoś co dałoby mi możliwość czerpania radości z wysiłku z życia. Zaczęło się to 19 września 2008 roku, kiedy przeżyłam śmierć kliniczną. Gdy wyszłam ze szpitala, stanęłam na deszczu płacząc ze szczęścia, że może on na mnie padać. Wiedziałam że moje życie będzie od tej chwili wielką zabawą. Że trzeba łapać wszystkie chwile wykorzystując je do maksimum. Zdarzenie które przeżyłam było następstwem błędu ludzi, "ok. 5 min bez oddechu i bez krążenia, zapaść" tak wpisane mam w dokumentacji. Bardzo długo miałam żal do tych osób, za to co się wydarzyło. Jednak z perspektywy czasu wybaczyłam. Może dziwnie to zabrzmi, ale może powinnam podziękować, dlatego że dostałam nowe życie, a raczej nową szansę spojrzenia na nie. Miałam w życiu każdą rękę i każdą nogę złamaną, nie ruszam małym palcem prawej stopy do dzisiaj. Urodziłam córeczkę przez cesarskie cięcie, które uratowało moje życie. Następnie przeszłam operację przepukliny pępkowej, po której miałam poważne komplikacje, a to oznaczało kolejne dwie operacje w pełnej narkozie. Nie zawsze było kolorowo. Pół roku temu, w grudniu, podczas przejażdżki konnej po lesie, mój koń spłoszył się i spadłam. Znaleziono mnie nieprzytomną. Miałam poważny uraz głowy i innych części ciała, wstrząs mózgu, utratę pamięci, nawet nie pamiętałam że mam córkę, ciężko aż wspomnieniami wracać mi do tych chwil, chwil walki ze swoją równowagą. Znajomi wychodzili ze mną jak z pieskiem na spacerki żebym zaczęła samodzielnie chodzić – było ciężko, ale jak widać jakoś się pozbierałam. Kiedy upadam, zawsze się podnoszę, bo mam marzenia, jestem zawzięta i dążę do ich spełnienia. 31 stycznia 2016 roku, czyli już w półtora miesiąca od zdarzenia pobiegłam maraton Bieszczadzki zajmując 3 miejsce. Kolejne starty i rosnąca na nowo moc motywowała, dając kolejne sukcesy. Zapraszam na mój fanpage na FB "Biegiem przez życie Gosia Pazda-Pozorska" na którym możecie bliżej poznać mnie jak i moje starty.

gosia Pazda Pozorska2

Czy masz jakaś wyczynowa przeszłość oraz czy uważasz, że Twój zawód pomaga Ci w miarę bezkontuzyjnym radzeniu sobie z bieganiem?
Gosia: Nie, nie mam wyczynowej przeszłości. Jestem zwykłym człowiekiem z zamiłowaniem do sportu, który zawsze był blisko mnie. Muszę być sprawną osobą ze względu na wykonywaną pracę rehabilitantki. Swoją sylwetką, stylem życia chcę dawać przykład swoim pacjentom. Rodzaj wykonywanej pracy bardzo pomaga mi zachować zdrowie. Po pierwsze posiadam wielką świadomość jak łatwo o kontuzję a jak długo się ją leczy. Dlatego od zawsze korzystam z planów treningowych. Początkowo pobieranych z internetu, opracowanych przez specjalistów. To bardzo ważne żeby zachować umiar, dostosować tempo oraz dystans pod siebie, ponieważ My amatorzy często mamy z tym problem. Jeżeli nawet zdarzy mi się przeciążenie mięśni, czy jestem po prostu zmęczona po zawodach, to oczywiście raz że sama wiem jak sobie szybko pomóc, dwa, w pracy współpracownicy w potrzebie zawsze poratują np.: masażem.

Możliwość komentowania została wyłączona.