2 maja 2014 Redakcja Bieganie.pl Sport

450 km przez Polskę – pobiegliśmy dla Ani!


Zawsze biegłem indywidualnie po coś – po wynik, po zwycięstwo, po medal i zawsze dla siebie. Tym razem było wspólnie i dla 27-letniej Ani chorej na niezwykle rzadkiego raka opłucnej.

Houston2

Pomysł zrodził się spontanicznie i jak to z reguły bywa w takich przypadkach – wyszło fantastycznie. Koleżanka napisała do mnie maila czy pomogę, bo jej współlokatorka zachorowała na niezwykle rzadką odmianę raka. Nie zastanawiałem się nawet chwili. Namówiłem jeszcze dwóch kolegów Patryka Sołtysa i Patryka Aida – pobudka skoro świt i jazda pod Bydgoszcz. Właśnie tam była wówczas sztafeta, która 30 kwietnia ruszyła z Pomorza. O 9:30 koledzy przejęli eskortujący biegacza rower oraz pałeczkę stylizowaną na rakietę, bo przecież cała charytatywna akcja nosi nazwę „Hjuston (tak) mamy problem” i zaczęli się przemieszczać w stronę Inowrocławia. Po 20 kilometrach spotkaliśmy się przy tężniach wzbudzając niemałe zainteresowanie wypoczywających i spacerowiczów.
Piękna pogoda, zmęczony i niezwykle zadowolony kolega oddaje mi rakietę – teraz moja kolej. Fotka, piątka i czas w drogę. Gdy wybiegłem z miasta na drogę prowadzącą w kierunku Konina zauważyłem, że wzbudzamy niemałe zainteresowanie przechodniów i kierujących samochodami. Wyobraźcie sobie – wioska lub szczere pole, rowerzysta z transparentem i biegacz ze styropianową rakietą w dłoni! Pozdrawiali nas, machali, robili zdjęcia, kierowcy ciężarówek jadący z naprzeciwka trąbili – niezwykle miłe doświadczenie.

Houston4.jpg

Człowiek zapomina o  wysiłku, o tempie – myśli o tym, że po prostu biegnie dla idei, biegnie dla kogoś kogo nawet nie zna, ale czuje, że powinien to robić. To najlepsza odżywka, najlepszy izotonik i produkt niezwykle wysoko węglowodanowy. Mój 20-kilometrowy odcinek zakończył się, gdzieś… trudno powiedzieć gdzie, ale na drodze nr 25. Koleżanka podjechała i zapytała ile teraz przebiegniemy. Czy uda się 30 km, bo przed Koninem czeka kolejna zawodniczka, a oni nie dadzą rady zrobić brakujących 20 km do niej, zostanie wówczas tylko 10.  Nasz koń wyścigowy – Patryk Aid – odparł, że nie ma problemu. Po 40 km jazdy na rowerze zaczął biec – zmieniliśmy się za kierownicą, pojechałem 15 km dalej, aby zmienić drugiego kolegę na rowerze. 
Mijaliśmy malowniczy teren „Natura 2000”,  jezioro Gopło – cudowne miejsca. Kilometr po kilometrze dopingowani przez przypadkowych przechodniów. Niesamowita sprawa. Napędzany pozytywną energią, batonikami i wodą Patryk przebiegł 30 km w 2 godziny i 5 minut – po tym, jak sam pomagał nam na rowerze. To się nazywa siła pomagania. Oddał pałeczkę, pożegnaliśmy się z resztą ekipy, a sam położył się we wschodzącym zbożu. Zmęczeni i szczęśliwi dzięki bieganiu jak nigdy wcześniej wróciliśmy do domu mając w świadomości, że spędziliśmy tę majówkę najlepiej jak tylko się dało. Do mety jeszcze daleko, ale wspólnie na pewno dadzą radę! 3 maja sztafeta ma zakończyć się w rodzinnej miejscowości Ani Łakomiak, dla której biegliśmy – Tarnowskich Górach.
Jeżeli chcecie dołożyć swoją cegiełkę – więcej  szczegółów na http://hjustonmamyproblem.pl/

Możliwość komentowania została wyłączona.