5 marca 2007 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Niewolnictwo końca XX wieku?


A29_260.jpgBieganie daje nam poczucie wolności. Nie w każdym jednak kraju politycy
traktują nas, biegaczy jak ludzi dorosłych i odpowiedzialnych za swoje zdrowie i
życie.

Kilka dni temu zdarzyło mi się zagłębić w dyskusję ideologiczną.
Przypomniałem sobie to wspaniałe uczucie jakie zawsze towarzyszyło mi gdy
dyskusja stawała się akademicka i dotykała pryncypiów. Co za wspaniałe odejście
od szarości i nudy zwykłych, codziennych, żeby nie powiedzieć przyziemnych
tematów, czyli kiedy wybrać się na zakupy, jak zaplanować gruntowne sprzątanie
mieszkania, odwiedziny rodziny i tak dalej. Rzecz poszła o wolność osobistą.

Koniec roku to okres kiedy zaczynam planować starty w następnym sezonie.
Maraton na wiosnę i na jesieni to dwa podstawowe starty. Spędzam więc trochę
czasu szukając w internecie ciekawych maratonów w zachodniej Europie. Znajduję
stronę maratonu w Paryżu. Choć do maratonu zraził mnie reportaż który czytałem
kilka miesięcy temu na jednej z niemieckich stron internetowych, myślę sobie że
to jednak duży maraton, piękne miasto i że może warto tam się wybrać. Czytam
warunki uczestnictwa. I tu dochodzę do szokującego (mnie) odkrycia.

Otóż, aby zostać dopuszczonym do startu w tym maratonie, trzeba przedłożyć
zaświadczenie lekarskie o "braku przeciwwskazań zdrowotnych…". Treść jest
dokładnie następująca:


"na mocy artykułu 99-223 ustawy o ochronie zdrowia sportowców, wszyscy
biegacze, zarówno francuscy, jak i cudzoziemcy, zobowiązani są do przedstawienia
dowodu potwierdzającego ich fizyczną zdolność do wzięcia udziału w zawodach
biegowych. Dowód taki musi mieć formę zaświadczenia wystawionego przez lekarza
po przeprowadzeniu badania lekarskiego".

Moje zaskoczenie spowodowane było tym, że nigdy nie uważałem Francji za
państwo policyjne. A tu proszę, dorosły człowiek nie może na własne ryzyko
wystartować sobie w zawodach sportowych. Nawet w Polsce, którą nie jest krajem o
szerokich swobodach obywatelskich, przymus legitymowania się zaświadczeniami
lekarskimi w nowej ustawie o kulturze fizycznej został zniesiony.

Okazuje się, że we Francji człowiek któremu pośrednio daje się prawo do
decydowania o użyciu broni jądrowej (bo poprzez wybory parlamentarne ma wpływ na
skład rządu i osobę ministra obrony, a w wyborach prezydenckich ma wpływ na to
jaki człowiek zostanie prezydentem), traktowany jest jak dziecko które mogłoby
sobie przez nieprzemyślany start w maratonie zaszkodzić. Lub ujmując relacje
trochę inaczej, jest traktowany jak własność państwa, które może decydować co
jego obywatel może robić, a czego mu nie wolno.

Pomyślałem sobie że może nie mam racji, że może taki przepis jest rozsądny,
że może są inne argumenty poza tymi które od lat słychać w Polsce przy okazji
dyskusji o dobrowolnych ubezpieczeniach zdrowotnych. Argument ten mianowicie, że
dzięki podobnemu przepisowi maleją wydatki na państwową służbę zdrowia.

Pomyślałem sobie że warto poruszyć ten temat w środowisku biegaczy za
oceanem. Dlaczego właśnie ich? Dlatego, że ciekaw byłem opinii zwykłych ludzi ze
społeczeństwa które jest bardzo wyczulone na punkcie wolności osobistej.
Wiadomość zostawiłem na popularnym forum biegaczy w internecie i czekałem na
odpowiedź.

Nie przyszło mi czekać zbyt długo i w ciągu dwu dni miałem kilka odpowiedzi
których treść przedstawiam poniżej:


Temat:
Państwo policyjne?

Paweł:
Rozważałem pomysł wzięcia udziału w maratonie w Paryżu. Poniżej
przeczytajcie, czego się dowiedziałem. (Tutaj zacytowałem treść przepisów, o
których napisałem powyżej.)
Następnym krokiem będzie wprowadzenie "prawa
biegania", na wzór prawa jazdy, które będziesz musiał mieć przy sobie podczas
treningu. Wiem niewiele o Ameryce, ale proszę nie załamujcie mnie mówiąc że
podobne wymagania obowiązują w USA i Kanadzie.

John Galt:
Nie ma takich przepisów w Stanach. Przynajmniej na razie, cha,
cha.

Tigger:
Ameryka, kraj ludzi wolnych! Dzięki ci Boże! Tutaj w Kanadzie też nie ma
podobnych przepisów, ale dowiedziałem się, że w RPA wymagają podobnych
zaświadczeń (To akurat mnie nie zdziwiło sądząc po tym, że po obaleniu Bothy
władzę przejęli marksiści.)

B_Fitz:
Ha, Ha, wiedziałem, że z jakiegoś powodu jest mi tutaj dobrze. Teraz wiem,
że to dlatego, że mogę biegać kiedy mam na to ochotę. Nie, nie ma takich
przepisów. Gdyby były, przeniósłbym się chyba do innego kraju.

Pope:
Poczekajcie tylko, aż żonaty facet umrze w czasie biegu i jego żona będąca
prawnikiem pozwie organizatorów maratonu. Mogłaby nawet to zrobić jeśli umrze on
w czasie przygotowań do maratonu. Wszystkie strony internetowe maratonów mówią,
żebyś przed rozpoczęciem przygotowań do maratonu przeszedł badania lekarskie.
Ostatnio po raz pierwszy od wielu lat byłem u lekarza, który za jakieś 10
dolarów pobrał mi krew i wystawił zaświadczenie, którego chcą organizatorzy
maratonu w Paryżu. Nie jest tak źle żyć tutaj w Europie.

Grizzly:
Podczas wszystkich biegów, w jakich brałem udział, na formularzu zgłoszenia
znajduje się oświadczenie o zrzeczeniu się roszczeń, które zawiera również
formułkę, że biegacz oświadcza, że znajduje się w wystarczającej kondycji
fizycznej, aby ukończyć bieg. Różne kraje mają różne systemy prawne dotyczące
szkód i zobowiązań. Rozumiem, że w niektórych z nich wymóg posiadania
zaświadczenia lekarskiego jest formą zabezpieczenia organizatorów przed
procesami o odszkodowania, jeśli nie wystarczyłaby zwykła formułka o zrzeczeniu
się wszelkich roszczeń na formularzu zgłoszeniowym. Czy jesteś naprawdę,
naprawdę pewien, że jesteś wystarczająco dobrze przygotowany?

John Galt:
Wygląda na to, że przypadek Paryża jest typowym ruchem w stylu
zabezpieczenia własnej d… (i kto im powie złe słowo). Scenariusz, który
przedstawił Pope, jest bardzo niepokojący, ponieważ za dobrych starych czasów w
USA nie trzeba było przeprowadzić naukowego dowodu, żeby wygrać podobną sprawę
przed sądem. Rozumiem, że standardy dotyczące konieczności przeprowadzenia
dowodu naukowego są w Kanadzie znacznie wyższe. Czy to prawda, Grizzly? Te
oświadczenia o zrzeczeniu się roszczeń tak naprawdę nie zabezpieczają nikogo.
Jeśli ktoś zdecyduje się na wniesienie pozwu, to i tak to zrobi, a jeśli
współmałżonek nie podpisze takiego oświadczenia, to… Módlmy się, żeby to się
nigdy nie stało.

Paweł:
Rozumiem problem, ale musimy zachować zdrowy rozsądek. Następnym krokiem
byłoby zaskarżenie firmy General
Motors
za produkowanie "zabijających pojazdów". W końcu gdyby nie było
samochodów, nie byłoby również przypadków śmiertelnych w następstwie wypadków
samochodowych. Wracając do maratonu, myślę, że niestety prawdziwym powodem
wymagania zaświadczenia lekarskiego jest chęć państwa do kontroli swoich
obywateli, dla ich dobra oczywiście, a nie zabezpieczenie organizatorów biegów.
Wystarczy spojrzeć na nazwę aktu prawnego: "o ochronie zdrowia sportowców".
Wygląda mi to na pomysł na żywo ściągnięty z Orwella. Czy nie wydaje się wam
interesujące, że wprowadzili ten przepis w 1999 roku we Francji, a nie w 1918
roku w Rosji lub w 1933 roku w Niemczech? Zawsze wydawało mi się, że idea
laissez-faire powstała we Francji, teraz w to wątpię. To musiało być w
Belgii lub w Szwajcarii (ostatecznie tam też mówi się po francusku); ha, ha.
Lubię Francję i kulturę francuską. Jednak myślę, że zbojkotuję maraton w Paryżu,
ponieważ muszę trzymać się swoich zasad. Będzie mi żal, ponieważ Paryż to ładne
miasto. Smutno mi z tego powodu i chyba się upiję. Beaujolais nouveau est
arrive!!!
Ha, ha.

John Galt:
Pawel, nie upijaj się zbyt mocno. Wypiję jednego lub dwa na znak
solidarności z tobą.

Russellm:
To świetny pomysł! Zaskarżmy General Motors. Jeździłem już chyba dwoma ich
samochodami i jeśli pomyślę o zagrożeniu, na które mnie narażano… Mówiąc
szczerze, wydaje mi się, że to po prostu ostrożność organizatorów i prawodawców
aby wymagać od uczestników biegów zaświadczeń o dobrym stanie zdrowia. To tak
jak twoja stara ciocia, która będzie nalegać żebyś zakładał pięć swetrów nawet
podczas najmniejszego chłodu. To na pewno nie najlepsze zabezpieczenie przed
chorobą, ale ona jest przekonana, że robi to dla twojego dobra (i swojego na
wypadek gdybyś się przeziębił, a twoi rodzice powiedzieliby: "no, siostrzyczko,
co się dzieje, pozostawiliśmy ci nasze dziecko i popatrz co się stało").
Nalegając na posiadanie zaświadczeń lekarskich, organizatorzy i prawodawcy mają
nadzieję na zmniejszenie kosztów związanych z ubezpieczeniami i powstrzymanie
potencjalnych roszczeń. Nie widzę w tym nic niebezpiecznego. Uważam też, że nie
warto rezygnować z udziału w maratonie w Paryżu. Osobiście przełknąłbym jakoś
odejście od zasad i pojawiłbym się w Paryżu z zaświadczeniem w ręku.

Cóż, ze strony Amerykanów spodziewałem się raczej odpowiedzi w tonie: "w
Stanach faszyzm nie przejdzie", a większość z nich widzi po prostu aspekt
odpowiedzialności prawnej organizatorów. W gruncie rzeczy nie należy im się
dziwić. Żyją w końcu w kraju, gdzie można zaskarżyć i wygrać proces o
odszkodowanie z firmą produkującą kuchenki mikrofalowe za spowodowanie śmierci
psa, którego nabywca takiej kuchenki próbował w niej wysuszyć. Tak, taki
przypadek miał miejsce. Sąd orzekł, że producent kuchenki powinien był umieścić
w instrukcji obsługi wzmiankę, że nie należy w niej suszyć zwierząt i zasądził –
jeśli dobrze pamiętam – odszkodowanie rzędu 2 milionów dolarów za straty moralne
związane z utratą psa.

W Polsce ten problem nie istnieje i chyba nigdy nie zaistnieje. Szacunek
naszych ustawodawców dla dóbr osobistych i cierpień najlepiej obrazuje przypadek
sprawy sądowej, w której zasądzono 10 tysięcy złotych na rzecz osoby, która po
operacji jamy brzusznej przez kilka miesięcy cierpiała, zanim nie stwierdzono,
że przez cały ten okres nosiła w brzuchu nożyczki i chustę operacyjną.
Gratulacje dla naszego systemu prawnego (i lekarzy).

Russellm żartował, opowiadając anegdotę o nadopiekuńczych ciotkach. Ale
obawiam się, że rzeczywistość jest bardzo podobna. Państwo po prostu rości sobie
prawo do większej od ciebie wiedzy o tym, co jest dla ciebie dobre.

Starsi biegacze pamiętają jeszcze czasy, kiedy w Polsce, żeby zgłosić się do
imprezy biegowej, trzeba było pokazać bumagę od doktora. Przepis ten też był
fikcją i wszyscy pamiętamy, jak łatwo było go obejść. Czasy te, miejmy nadzieję,
bezpowrotnie minęły, choć jeszcze teraz zdarzają się nadgorliwi organizatorzy,
którym zmiany przepisów umknęły – i utrudniają biegaczom życie.

Mój sposób myślenia nie jest na szczęście odosobniony. Warto zapoznać się z poglądami
podobnie myślących biegaczy.

Wracając do maratonu w Paryżu, miałem wyższe mniemanie o poziomie ochrony
wolności osobistej we Francji. Mam też nadzieję, że nasi eurofile w pogoni za
dostosowaniem prawa polskiego do prawa UE, z powrotem obowiązkowych badań
lekarskich nie wprowadzą.

I na koniec jeszcze jedna refleksja. Kwintesencją sportu nie jest dla mnie
walka z przeciwnikami, ale z ograniczeniami własnego ciała. Przebiegnięcie
maratonu dla większości z nas to dowód chwilowego chociaż triumfu ducha nad
ciałem. Chwilowego, bo przecież nasze ciało nie jest nieśmiertelne. Gdy piszę te
słowa przed oczyma mam obraz zniszczonego przez chorobę Freda Lebowa,
długoletniego dyrektora maratonu w Nowym Jorku, który staje na starcie tego
maratonu. Jego zdrowie było wtedy naprawdę w bardzo złym stanie – widać to było
po jego twarzy i ruchach. Dopadł go nowotwór, przeszedł silną chemoterapię, a
mimo to wystartował i ukończył maraton (nowotwór zabił Freda dwa lata później).
W Paryżu nie zostałby nawet dopuszczony do startu.


Oryginalna treść była następująca:


Under the provisions of the Law n°
99-223 on protecting the health of sportsmen, all French or non-French runners
are required to produce proof of their fitness to participate in running
competitions. Such proof must be in the form of a medical certificate issued by
a doctor following a medical examination.

Możliwość komentowania została wyłączona.