21 kwietnia 2011 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Ksiądz Rafał – 2:28 w maratonie


ksiadz bieg1


Działoszyn, miasteczko niedaleko Częstochowy. Kilka kilometrów wcześniej zatrzymuje mnie policja, za przekroczenie prędkości.

– Dokąd Pan jedzie?
– Do Działoszyna
– Po co ?
– Mam zrobić wywiad.
– Z kim?
– Z księdzem. I biegaczem.
– Aaa
, to ten co te biegi organizuje – policjant klepie w zamyśleniu moim prawem jazdy w  otwartą dłoń – No dobra, niech Pan jedzie. Pouczam Pana.

Dosyć nietypowy to wywiad. Po pierwsze z racji samego bohatera, ale i z racji sposobu jego przeprowadzenia. Rafał to dobry biegacz, ba, bardzo dobry. Więc kiedy zaproponował, żebyśmy się przebiegli miałem lekkie obawy, czy dam radę. Po mszy którą odprawiał, podjechaliśmy za miasto samochodem, w okolice cmentarza i tam wyruszyliśmy w 10 kilometrową trasę po okolicznych łąkach.

To już Twój drugi trening w tym dniu. Jak wyglądał pierwszy?

Dwójka na początek potem piętnastka zakresu i dycha na koniec.

I tą piętnastkę po ile biegłeś?

Spokojnie, po 3:55. Jak jestem w gazie to tak 30km biegałem po 3:40

Co było najpierw, myśl żeby zostać księdzem czy żeby biegać?

Poważniej biegać zacząłem już w liceum. Najprawdopodobniej bym matury nie zdał, bo mi się nie chciało uczyć, ale na dwa miesiące przed maturą biegałem w zawodach. Wystartowałem na 10km, biegłem na trzecim miejscu i w pewnym momencie zaczęła mnie boleć noga, wpadłem do rowu na kilometr przed metą i już ani kroku nie dałem rady zrobić. Ból był tak wielki, że przez dwa miesiące lekarz zabronił mi się ruszać. Wyobraź sobie jak człowiek jest w takim gazie treningowym to musi coś robić ma tyle energii no i jak leżałem na łóżku nie mogąc nic robić to z nudów zacząłem się uczyć do matury. I to mi wystarczyło żeby nadrobić wszystkie zaległości. Zadziwiłem wszystkich, siebie też.

A kiedy pojawiła się myśl o seminarium?

Wsiadłem do autobusu w Kluczborku, bo tam chodziłem do szkoły średniej z myślą o tym, że pewnie gdzieś pójdę na jakieś studia może wychowanie fizyczne. A wysiadając wiedziałem już że pójdę do seminarium. Do tej pory racjonalnie nie potrafię tego wytłumaczyć jak to się stało. Być może odnowiło się to, co gdzieś w dzieciństwie było moim pragnieniem. Chociaż wtedy tak daleko byłem od Pana Boga. Byłem normalny gość. Chodziłem do kościoła, ale nie jakoś tak przesadnie, miałem sympatię i rzuciłem to wszystko i poszedłem do seminarium.

Nie chcieli mnie przyjąć, bo słabe miałem oceny. W seminarium jest zupełnie inna rzeczywistość, jest rygor jest regulamin trzeba się temu podporządkować. Przez pierwsze pół roku nie mogłem biegać. To znaczy biegałem, ale to było w pigułce, nie chciałem się nikomu narażać. I efekt tego był taki, że zrobiłem z najniższej średniej na świadectwie najwyższą na studiach z całego roku. Wszyscy byli w szoku jak ja to zrobiłem. Po pierwsze był system studyjny a dwa, że zacząłem się uczyć, bo to była filozofia to co sprawiało mi przyjemność. Biegałem oczywiście cały czas na takim poziomie amatorskim, ale biegałem. Byłem do tego stopnia zdeterminowany, że jak nie mogłem biegać w dzień, bo regulamin mnie ograniczał, to wieczorem na odcinku stu metrowym potrafiłem przebiec 21km. Dla mnie to było odreagowanie całego dnia. Sam wiesz jak biegasz, że człowiek się lepiej czuje. Zarażony tym jestem do tej pory.

ksiadz msza

Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że nagle stwierdzasz żeby być księdzem, musisz się przecież poświęcić w pewnym sensie. Nie możesz już liczyć, że będziesz miał rodzinę w takim rozumieniu, że kobieta, mężczyzna, dzieci.

No tak, ale ja myślę, że ludzie bardziej poświęcają się w małżeństwie, szczerze. Bo jesteś odpowiedzialny za żonę za dziecko, a ja jestem odpowiedzialny za ludzi… tak… ale nie mam takich normalnych problemów, że trzeba utrzymać rodzinę, no takich codziennych spraw. Jest samotność, pewnie że tak, dużo człowiek rezygnuje, rezygnuje z drugiego człowieka z bliskości a to jest potrzebne każdemu. Ale wiesz, co? To chyba kwestia odnalezienia się w tym, co człowiek lubi, w czym jest szczęśliwy. Całe dnie spotykam się z ludźmi, nie raz się młodzież ze mnie śmieje, że nie ma kiedy do mnie przyjść, bo non stop ktoś u mnie jest. Cały czas ten człowiek jest, to jest takie ciekawe życie.

Jestem niewierzący i może nie do końca coś takiego jak miłość do Boga jest dla mnie zrozumiała, ale powiedz czy u Ciebie to było coś takiego, co możesz nazwać miłością do Boga czy może ucieczka przed odpowiedzialnością? Bo przyznajesz, że inni ludzie, którzy na przykład mają piątkę dzieci mają naprawdę ciężko.

Ja się nigdy nie bałem problemów w życiu. Gdybym się bał to bym sobie wybrał łatwiejszą drogę w życiu. Studia seminaryjne to 6 lat bycia w kieracie dyscypliny, może nie chodzi o samą naukę, ale o dyscyplinę większą niż w wojsku. Jak się nie ogolisz to cię ściga przełożony. Załóżmy o 22:00 jest sakrum, święta cisza nie możesz się wtedy w ogóle odzywać do nikogo.  Przejście z refektarza do kaplicy, wtedy też obowiązuje cisza. Takie zasady, ktoś by powiedział średniowieczne, archaiczne, ale one mają swoją mądrość, żeby jednak pomyśleć o Panu Bogu.

Ty zakochałeś się w swojej żonie, ale żeby ta miłość non stop trwała to musisz ją non stop odkrywać, bo jeśli jej nie będziesz odkrywał to ona wcześniej czy później wygaśnie. I podobnie jest z Panem Bogiem.

Ale skąd to wiesz? Powiedziałeś o tym jakbyś miał 80 lat i wiele lat życia w związku za jakąś sobą.

Że trzeba odkrywać miłość? No tak mi się wydaje. Ja tak myślę o tym, że drugiego człowieka, żeby się zakochać to trzeba kogoś poznać i cały czas poznawać. Tak to pamiętam przez pryzmat tego jak sam byłem zakochany.

Nie byłem chyba tak zakochany w drugim człowieku, kobiecie to były tylko sympatie. Niestety patrzę na kolejnych znajomych i widzę jak wkrada im się monotonia do związku albo się związki rozpadają, bo mówią, że nie widzą już nic w drugim człowieku.

Teraz tak to widzisz, ale jak miałeś te 20 lat to wtedy tego nie widziałeś, nie?

Mówię to przez pryzmat Pana Boga bo zadałeś mi pytanie czy go można poznać, czy można się zakochać w Panu Bogu. Ja cały czas myślę, myślałem bardziej wtedy w takich kategoriach, że właściwie moje życie powinno się na Nim oprzeć, on jest zasadą tego wszystkiego co mnie otacza, tego że cokolwiek by nie było to On jest jednak najważniejszy. Zresztą Pascal mówi: "Wierzyć czy nie wierzyć? Jak będę wierzył i Bóg istnieje to się zbawię a jak nie będę wierzył a będzie istniał Bóg to się potępię".

Czyli można powiedzieć, że to było z wyrachowania tak?

Trochę może tak, ale też ja to tak trochę fenomenologicznie robię, opisowo, że Pan Bóg to jest cały czas, rzeczywistość, którą ja odkrywam i wtedy odkryłem, dla mnie to był szok, że on mnie wrzucił do rowu. W pewnym momencie życia powiedział: "No dobra Ty Rafał taki super nie jesteś. Nawet, jeśli myślisz sobie, że możesz wszystko w życiu mieć to tak nie jest, bo widzisz cyk i już jesteś w rowie i że dużo ode mnie zależy".

W dzieciństwie, kiedy latałem do kościoła miałem taki obraz Boga, że jest takim dobrym Ojcem. Jest w niebie i on się nami opiekuje ale przechodzi ten obraz młodości zapominasz trochę o nim, myślisz dobra Pan Bóg może gdzieś jest ale ja go nie widzę i w pewnym momencie on daje Ci takiego kopniaka: "A jednak jestem, poczuj mnie, że właśnie jestem, że wsiadłem do autobusu i  po prostu wiedziałem że muszę iść do seminarium".

Pola ciągną się po horyzont, po bokach lasy, nawierzchnia dosyć nierówna, widać, że miejscami rozjeżdżona przez konie, muszę uważać, żeby nie wykręcić nogi, a jednocześnie trzymać dyktafon na tyle blisko Rafała, żeby wszystko było słychać.

Długo jechałeś tym autobusem?

Trzydzieści minut. Nie potrafię tego racjonalnie uzasadnić. Ja Go cały czas poznaję. On jest cały czas przede mną, Heidegger też zawsze mówił, że Bóg jest zawsze przed nami.

A Heidegger był wierzący?

On się nie deklarował, mówił, że o tym czy Bóg jest czy nie można decydować. Pewnie po śmierci się zweryfikuje, kto ma rację. W pewien sposób zainwestowałem, mówiąc takim językiem maklerskim zainwestowałem w Pana Boga.

Studiowałeś wiele lat filozofię i teologię, są tam ciągle dywagacje filozofów zarówno wierzących jak i niewierzących, na temat różnych prawd czy choćby na temat czy Bóg istnieje. Nie miałeś momentów zwątpień?

Cały czas mam. Ja się nie stawiam wyżej niż ktoś, kto nie wierzy czy ktoś, kto chodzi co niedzielę do kościoła, ja odkrywam Pana Boga jak każdy człowiek. Każdy człowiek myślę szuka odpowiedzi na fundamentalne pytania.  Co będzie po śmierci? Dlaczego jestem na świecie? Co to jest dobro, co to jest zło? Jakie są zasady tego wszystkiego w świecie? Jak się poruszać?

ksiadz medale

Zostawmy na chwilę Boga. Jaka jest Twoja życiówka w maratonie?

2:28

I kiedy ją zrobiłeś?

W 2007 lub 8 roku w Mediolanie.

A dycha?

32:17

Ile masz lat?

Urodziłem się 19 września 1976.

A twoje największe sukcesy biegowe?

Wygrana w Półmaratonie w Sobótce, maraton w Luxemburgu drugie miejsce, szóste miejsce w Wiedniu, ale nie w tym głównym, drugie miejsce w Dreźnie.

Trenujesz sam czy z trenerem?

Cały czas się uczę jeśli chodzi o trening. Ale w różnych okresach w życiu miałem trenerów. Na początku był Czesław Lampch z Częstochowy, biegał kiedyś maraton w 2:16, później był Radek Dudycz, a teraz współpracuję z Bogumiłem Kusiem medalistą Mistrzostw Polski w Maratonie. Za jego trenerki Bebło poleciał 2:09. Konsultuję z nim jak czegoś nie wiem.

A masz jakieś krótko lub długoterminowe cele? Czy zawsze ta życiówka jest w głowie?

Tak, zawsze w głowie raczej. Miałem ostatnio problem z formą. Prawa stopa, śródstopie. Właśnie na maratonie to prawie uniemożliwiło mi finisz. Od 20 kilometra zaczęło mnie boleć i już było pozamiatane.

Maraton jest raczej twoim głównym dystansem a dyszki takie pośrednie?

Tak. Wiesz ja się nie oszukuję wiadomo, że nie będę nigdy na takim poziomie żeby zaistnieć w świecie biegowym. Żeby zaistnieć to trzeba się tylko tym zajmować wszystko temu poświęcić podporządkować nie zajmować niczym innym profesjonalnie tylko biegać. Tak jak Heniu Szost to robi, Giżyński czy inni.  Smalec w prawdzie biega i pracuje ale jest młody i zdolny ja nie jestem na tyle zdolny, utalentowany ale zawsze jest chyba taka chęć pobicia siebie, udowodnienia że można szybciej. Mam teraz jeszcze dwie dziewczyny – kurde jak to brzmi 🙂 -dwie dziewczyny, które trenuję.

Stworzyłem tutaj w Działoszynie, taką Akademię Biegania, ludzie przychodzą, biegają, Organizuję też czasami biegi. To jest też teraz taka moja pasja. Jak byłem w Żytnie na poprzedniej parafii też robiłem bieg. Najpierw 10km potem Półmaraton. A teraz tutaj w Działoszynie udało mi się zrobić 10km w maju i wyszedł chyba jeden z szybszych biegów w Polsce.  Henio Szost pobiegł 29:10 a Gardzielewski pobiegł 29:24. Mnie to bawi ludziom się podobało i zawodnikom chyba też.

Ile było osób?

Było 140. Ja wychodzę z takiego założenia, że bieganie musi być dla amatorów, ale też i dla zawodowców. Bo jak jest mocny bieg to i amatorom się też lepiej biegnie.

Nie ma czegoś takiego, że są sami amatorzy i jest super, bo ludzie się budują jak przyjeżdżają mocni zawodnicy.

Zarzucali mi bardzo niektórzy, że wybierałem tylko tych zawodników, których chciałem, ale sorry ja po prostu stawiam na naszych a Bonifacego zaprosiłem żeby sensacja była, że czarnoskóry zawodnik tutaj w takiej miejscowości biegnie. Męża Lidki z czystej sympatii, bo bardzo go lubię. Chciałem jeszcze jednego zawodnika z Ukrainy, ale nie więcej i to wszystko. Niech walczą nasi.

ksiadz start

Jak dobrze ci się biega to ile kilometrów biegasz tygodniowo?

Od 180 do 200 km.

Potykam się jednak o jakieś zbrylone i zaorane kawałki ziemi, but nie chce wyjść z bruzdy, Rafał zwalnia i czeka na mnie.

A w ogóle poza bieganiem robisz coś jeszcze sportowo?

Zimą chodzę na siłownie, piłki lekarskie wszystkie te podstawowe elementy staram się robić. Raz w tygodniu na basen chodzę.

A dobrze pływasz?

Nie. W tym roku myślę żeby jeszcze iść na podyplomowe wychowanie fizyczne. Dlatego że sporo chłopaków i dziewcząt chce biegać a ja to w sumie tak robię bez niczego bez papierów.

Ale na WF chcesz iść po papier, czy dlatego, że chcesz się czegoś nowego dowiedzieć?

Żeby się dowiedzieć a dwa to się boję się, że nie daj Panie Boże komuś by się coś stało to ktoś może mi zarzucić że nie mam żadnego papieru. No i tak jako pasjonat biegania.

A od kiedy prowadzisz te zajęcia?

Od wiosny roku 2009.

180 – 200 km tygodniowo to jest już trochę. Jak by nie było to bieganie jest to na pewno twoja pasja prawda?

Tak

Zawsze sobie myślałem, że ksiądz powinien być absolutnie poświęcony Bogu, a Ty się tak rozdzielasz trochę Bogu trochę bieganiu, to bieganie staje się dla Ciebie takim drugim Bogiem.

Masz rację, to tak coś jest.

Czy któryś z hierarchów nie miał nigdy do Ciebie pretensji, że może przesadza z tym bieganiem?

Przed święceniami Rektor się zastanawiał czy mnie wyświęcić czy nie. Czy bieganie jest dla mnie ważniejsze niż Pan Bóg. A dla mnie te dwie rzeczy to jest jedno. Dlatego, że tak naprawdę to ja przez ten trening mogę być sam na sam z Panem Bogiem. Jestem w ciszy, mam dwie godziny samotności, potrafię wiele rzeczy przemyśleć.  Ale czasami łapie się na tym, że odnajduje się w myślach zamiast w kościele to na zawodach. Ale z drugiej strony na zawodach odnajduję się przy Panu Bogu. Ja myślę, że dla mnie gdyby nie bieganie to trudno było by mi zrozumieć Boga, odkrywam go. To jest tak, że bieganie pozwala mi spojrzeć inaczej na świat a Bóg jest cały czas przede mną, ja go szukam na drodze. Ale w parafii nie mają nic przeciwko mojemu bieganiu, nawet tort od Proboszcza dostałem za zajęcie drugiego miejsca w Luxemburgu.

Ja mam takie cały czas funkcjonujące w głowie przekonanie, że ksiądz to poświęcenie, bo jest celibat. Dla mnie ksiądz to jest ktoś taki, kto jeśli nie odprawia mszy to idzie do domów czy na ulicę i nawraca ludzi. Ja rozumiem, że mówisz, że jesteś na te dwie godziny sam z Bogiem, ale to jest dosyć wygodne, można powiedzieć egoistyczne. W tym momencie ja mam to samo tylko ja nie jestem księdzem, a Ty jesteś.

Jeśli chodzi o księdza o celibat bardzo bym chciał, żeby ludzie w Polsce zaczęli księdza traktować jak człowieka, który ma powołanie, powinien nawracać ludzi, ale który przede wszystkim powinien mieć swoje życie i w tym życiu się odnajdywać. Dlaczego ktoś ma mi odmawiać tego żebym sobie pobiegał, czy żebym poszedł ze znajomymi na piwo czy żebym spotkał się z jakąś dziewczyną. Spotkać się, w sensie pogadać. Dla większości to coś nowego, że ksiądz się rusza, biega.

Nawracasz ludzi?

Jak popytasz się chłopaków, z którymi biegam, to oni ci powiedzą, że ze mną się normalnie gada, nikt ci nie powie, że ja ich nawracałem zaraz. Ale oni sami na długich wybieganiach zadawali pytania odnośnie wiary. Mogę dyskutować jak ktoś chce słuchać ale jak ktoś nie chce słuchać to nic z tego nie będzie.

No i jakiego są to rodzaju pytania?

Często powtarzają się tematy, które Ty mi zadawałeś, dlaczego właśnie poszedłem na księdza, albo że mam ostatnio problem żeby się modlić. Wydaje mi się że oni mogą się więcej otworzyć do mnie niż przed kumplem z którym biegają, bo wiedzą, że ja tych problemów nie wyśmieję. Pod tym względem myślę, że mam przewagę. Ja jestem szczęśliwy w tym, co robię naprawdę, ale też nie mogę sobie zagwarantować tego, że do końca będę myślał tak jak myślę bo zawsze mówię że Pan Bóg jest przede mną.

Czy dla księży brak seksu nie jest problemem? Bo wiesz, dla młodego człowieka, jeśli jest z nim wszystko w porządku to seks jest super fajny.

Tak, to jest problem, uważam, że to jest coś wspaniałego w związku i owszem brakuje tej bliskości drugiego człowieka, takiej cielesnej. Księża są normalnymi mężczyznami, mamy normalne pragnienia i to jest pewien problem w celibacie. Trzeba sobie ukierunkować pewne myśli na coś innego.

Niektórzy sobie z tym radzą, niektórzy mają z tym wielkie problemy a niektórzy wybierają chore drogi, niestety taka jest rzeczywistość. Dzisiaj świat jest mocno ukierunkowany na seksualność. Żeby sobie z tym poradzić trzeba być twardym człowiekiem.

Zobacz, właściwie decyzja podjęta wiele lat temu chyba przez któryś sobór na temat celibatu, która tak naprawdę nie była nigdzie w Piśmie Świętym umocowana powoduje takie konsekwencje. Gdyby nagle nowy sobór, kardynałowie zdecydowali, że celibat zostanie zniesiony, co wtedy byś zrobił?

ksiadz kot

Chyba bym się nie załamał 🙂 To nie jest tak, że mi jest łatwo, ale myślę, że kościół ma dużą mądrość. Nie wyobrażam sobie tego, mówię o czasach teraźniejszych, że wracam po pracy do domu i mam jeszcze żonę i dziecko i muszę im poświęcić czas, swoją miłość.

Ale zauważyłem, że mam instynkt ojcostwa, starzeję się. Patrzę na dzieci w szkole i myślę, że kurcze, super by było mieć takie swoje dziecko. Przychodzić, żeby ci mówiło „tatusiu”, żeby się uśmiechnęło a mam świadomość tego, że w domu mam kota. 🙂 Ale z drugiej strony wiem, że nie potrafiłbym zapewnić rodzinie tyle czasu, co porządny ojciec. Jednak zwycięża powołanie, bo jeśli naprawdę kochasz, to chcesz poświęć się dla tego. Wychowałem się w tradycji rzymskokatolickiej i decydując się na kapłaństwo wiedziałem, że jest celibat, że będę sam.

Przeraża mnie to, że coraz mniej osób ma potrzeby duchowe.

Masz takie sytuacje, że przychodzi do ciebie chłopak, dziewczyna i mówi, że czuje, że przestaje wierzyć i co ma robić?

Zawsze jak z kimś się spotykam to zawsze mówię: "Słuchaj, Pan Bóg jest przede mną ja go też odkrywam i staram się wspólnie poszukać jakiś śladów tego, że on jest." Czy pomagam nie wiem naprawdę. Człowiek jest takim drwalem, który wchodzi do lasu widzi prześwit w lesie patrzy na drzewa, słońce świeci i ten prześwit to jest prawda. I chcesz ją poznać, jesteś drwalem rąbiesz jedno drzewo, ale dalej następne drzewo jest, Ty być może trochę więcej zobaczyłeś, ale dalej jest tylko prześwit, nigdy nie ma pełni, dlatego do końca nigdy prawdy nie poznamy i to jest to, że jeśli ktoś mówi, że on ma monopol na prawdę i jest najmądrzejszy, to się okłamuje i z czegoś takiego wychodzą totalitaryzm.

Była historia w twoim, życiu, że czułeś bardzo mocno obecność Boga czy Ci w czymś pomógł?

Było często bardzo często. Ja myślę, że każdy trafi, jeśli nastawi swój umysł na fale Pana Boga to możesz go odkrywać.

Mam coś takiego do tej pory nie wiem jak to jest, z 60% pogrzebów tak się dzieje, że w noc po pogrzebie śni mi się ten zmarły. Budzę się o trzeciej w nocy punktualnie nie później nie wcześniej modlę się za tego zmarłego i dalej idę spać. I to są takie rzeczy, które potwierdzają mi, że jestem na właściwej drodze.

Wspomniałeś, że zorganizowałeś Akademie Biegania jak to wygląda?

Co niedziela staramy się spotkać tak po prostu pobiegać. Daje wskazówki jak się ruszać jak biegać jak poprowadzić trening, wszystkie wskazówki, które dotyczą amatorów zaczynających biegać. Niektórzy dają się przez to wciągnąć. Dla mnie pasją jest bardzo dużą to żeby ludzie biegali. Jestem zakochany w tym i myślę, że każdy kto przebiegł tyle kilometrów w swoim życiu też jest zakochany.

A Henio Szost mówi, że nie.

No właśnie czytałem u Ciebie, że nie, ale Henio Szost jest zakochany w górach i w lesie i w swoim myślistwie i ja go szanuje bardzo za to co mówi. On mi przypomina trochę Bronka Malinowskiego. Malinowski mówił, że tego co najbardziej nienawidzi to bieganie.

Ja biegam zakresy, tempa, zabawy, ale mam tą świadomość, że nie muszę tego robić. A Henio ma trochę inną perspektywę. Ja wierzę, że on jest w stanie pobiec Rekord Polski, wydaje mi się, że przy mądrym treningu, czemu nie.

Dobiegamy do cmentarza, Rafał zerka na swojego Garmina:

…… o 10200 nam wyszło.

I jakoś dałem radę. Może Bóg, w którego nie wierzę dał mi siłę. 🙂

***
FORUM DYSKUSYJNE

Jeśli 8 maja chcecie wziąć udział w biegu, który organizuje ksiądz Rafał Gniła – to jest strona Działoszyńskiej Dziesiątki.

Możliwość komentowania została wyłączona.