30 kwietnia 2012 Redakcja Bieganie.pl Trening

Bieganie naturalne


„To było w Paragwaju. Indianin patrzy na mnie mówiąc: Wiesz co gringo, wy macie zegarki, a my mamy czas. (…) Natychmiast oddałem mu swój ostatni zegarek i powiedziałem: Stary, daj to komuś, kogo najbardziej nie lubisz. Bo zegarek czyni z człowieka niewolnika czasu. Ja teraz obywam się bez zegarka”. Wojciech Cejrowski
Jeśli będąc w Afryce, zagadnie mnie jakiś czarny i powie: Wiesz co mzungu, wy macie buty do biegania, a my biegamy, to natychmiast oddam moje buty Cejrowskiemu.

Długo zastanawiałem się nad formą tytułu dla tego artykułu. Czy bieganie naturalne ująć w cudzysłów, a może tylko naturalne zawrzeć w cudzysłowie. Postanowiłem ostatecznie nie korzystać z takiej, według mnie, interpunkcyjnej gry o nieco asekuracyjnym wydźwięku. Gdy brakuje słów, to zazwyczaj sięgam po słownik synonimów.

Naturalny to: nietknięty, niedostępny, dziewiczy, nieuczęszczany. To pierwszych kilka propozycji, które od razu budzą moje wątpliwości odnośnie uniwersalności ich znaczenia. Czy dla biegającego po sawannie buszmena będą to synonimy?

africa running

Realny, prawdziwy, autentyczny, spontaniczny i wreszcie normalny. Są jeszcze wyrazy pokrewne, takie jak – dziki. Buszmenowi normalnym wydać się może bieganie na boso, a nam normalną – oferta butów do biegania. Taka wieloznaczność pozwala na dowolność interpretacji biegania naturalnego.

Wyobrażając sobie skaczącego w górę Masaja, od razu kojarzymy go z Afryką, tak jak wieżę Eiffla z Paryżem. Sam skok zaś fascynuje nas swoją wysokością, której jesteśmy ciekawi. Jak wysoko skacze Masaj? Nieliczni będą na tyle dociekliwi, by to sprawdzić. Dla większości, zarówno samo pytanie jak i odpowiedź, zostaną sprytnie podane w reklamie kończącej się zachętą: ty też tak możesz! Wcześniej padnie nazwa produktu, który wystarczy kupić, by przeskoczyć Masaja. Tak w skrócie kreuje się nową potrzebę i dla uwiarygodnienia, podaje nazwy instytutów, od wielu lat zajmujących się zagadnieniem skoku dosiężnego.

masai jump 1280

Celem tej publikacji jest próba uchwycenia tego, co uniwersalne dla wszystkich, bez względu na kolor skóry i szerokość geograficzną, na której przyszło nam żyć. Tym czymś jest rytm.
Bieganie naturalne to bieganie w rytmie, który prowadzi do transu.

Istnieją takie rejony ludzkiego doświadczenia, których nie sposób jak na razie wylansować, a tym samym sprzedać. To niekomercyjne strefy dla biegowego interesu i bardzo kłopotliwe zagadnienia dla dysertacyjnego charakteru nauki w klasycznym, zachodnim ujęciu.

Skok można sprzedać, ale co począć z klientem, któremu nie zależy na wysokości skoku lecz na płynnym i rytmicznie powtarzalnym ruchu? Nikt nie tknie problemu w obawie utraty płynności finansowej. Podobnie rytmu w biegu nie da się w sposób satysfakcjonujący, ani opisać, ani tym bardziej sprzedać, gdyż nie potrzebuje on żadnego dodatkowego wyposażenia nad ludzkie ciało. Rytmu, który stanowi wymiar talentu, bezpośrednio doświadcza niewielu biegaczy.

Czy istnieją zatem pośrednie techniki poczucia rytmu? Tak. Są one jak najbardziej dostępne i można spotkać się z nimi w szkole tańca lub wschodniej sztuki walki. Przeniesienie tych technik na grunt biegowy jest tylko kwestią wyobraźni i twórczej inwencji.

Jedną z metod sterowania intensywnością i objętością treningu jest bieganie na tzw. „samopoczucie”. To trudna i wymagająca wieloletniego doświadczenia sztuka, której jak dotąd nikt nie podjął się opisać w wystarczająco obiektywnych regułach. Samopoczucie jest bowiem rzeczą bardziej ulotną niż rytm i w rezultacie niepraktyczną w nauczaniu. W moich poszukiwaniach rytmu w biegu, zastanawiam się nad wykorzystaniem go jako bardziej obiektywnego wskaźnika limitującego intensywności treningowe. Zastąpienie samopoczucia poczuciem rytmu, jest według mnie lepszą metodą sterowania treningiem lecz to temat przyszłościowy i wymagający weryfikacji, bo wpierw rytm trzeba mieć, by potem go tracić przy nadmiernym obciążeniu…

Ten artykuł szczęśliwie zbiega się z premierą filmu Town of Runners. Z pewnością będzie w nim można obejrzeć pewne, z pozoru tylko proste ćwiczenia czy układy ćwiczeń poprawiających koordynację, bez której nie da się biegać w rytmie. Wiele z tych ćwiczeń rozwijam i urozmaicam, a podczas prowadzenia ogólnopolskiej akcji: Biegam Bo Lubię, wprowadzam na szerszą skalę i testuję na większej liczbie ludzi.

Co dają te ćwiczenia? Synchronizują grupę, nadają jeden rytm, sprawiają, że osoba początkująca nie ma wyboru w interpretacji układu, odbierając na bieżąco sygnały o koniecznej korekcie. Bo grupa wymusza rytm. Dobre poczucie rytmu ściśle związane jest z umiejętnością rozluźnienia się i czucia własnego ciała. Sam bieg jest również układem ruchu i aby stał się on efektywny i płynny, to musi być w rytmie.

Bardzo ciekawe odczucia dostarcza bezpośredni kontakt w biegu, poprzez dotyk czyli trzymanie za rękę osoby poruszającej się w rytmie. Wyłączając dominującą rolę wzroku, zdajemy się na inne, tłumione dotąd zmysły. W ten sposób możliwe jest choćby chwilowe przejęcie czyjegoś rytmu i zdanie sobie sprawy z odmienności poruszania się. Poniższe zdjęcia zostały wykonane podczas obozu „biegania naturalnego” w kwietniu tego roku.

zareke

Świadoma praca nad rytmem wymaga innego podejścia do treningu. To jak elementarz, od którego należałoby zaczynać przygodę z bieganiem. Poprawianie koordynacji, sprawności ogólnej i gibkości, to elementy nam znane lecz często pomijane i niedoceniane. Powrót do nich i uczynienie z nich wartości nadrzędnych jest właściwą drogą w stronę rytmu i biegania naturalnego.

Możliwość komentowania została wyłączona.