7 grudnia 2010 Redakcja Bieganie.pl Trening

Trening wysokościowy – Akademia Trenerska


Na kolejnej akademitrenerskiej zorganizowanej przez Instytut Sportu w Warszawie położono nacisk na aspekty treningu wysokościowego. Wśród zaproszonych wykładowców byli wykładowcy z Polski i zagranicy. Odbyło się kilka ciekawych wykładów, spośród których postaramy się w swoim czasie zaprezentować czytelnikom szczególnie ciekawe fragmenty wystąpień, wnioski lub wyniki badań. Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty dyskusji panelowej, która odbyła się na zakończenie konferencji.

altitide konferencja 540
Od lewej: Dr. Zbigniew Szyguła, dr Dariusz Sitkowski, dr. Tomasz Mikulski, Robert Korzeniowski, Prof. Vladimir Issurin, Dr Randy Wilber

Robert Korzeniowski: Na przestrzeni 16 lat kariery zawodniczej przeszedłem od poziomu jednego, dosyć ostrożnego zgrupowania wysokogórskiego do właściwie trzech zgrupowań wysokogórskich w ciągu roku. Były to dwa pełnowymiarowe zgrupowania wysokogórskie na wysokości od 1700 do 200m, najczęściej w RPA, południowej Francji czy Meksyku ale nie przekraczałem wysokości 2000m. W ostatnich latach wprowadziłem przedwstępny obóz do zgrupowania wysokogórskiego żeby się jakoś do takiego obozu dobrze przygotować. Jeszcze może komentarz na temat tego co po górach. Były u mnie dwa podejścia. Albo trening wysokogórski odbywał się prawie do ostatniego dnia wyjazdu na imprezę docelową, wtedy ostatnie 6 – 8 dni były przeznaczone na regenerację po obozie albo już w w ramach obozu ostatnie dni były przeznaczone na regenerację. Tuż po zjeździe z gór nie byłem w stanie dobrze chodzić, „nie miałem nóg”. To co robiliśmy w górach to było przygotowanie pod to co miało być jeszcze szlifowane na nizinach. U mnie 100% wydolności startowej następowało począwszy od 12-14 dni po zjeździe i na ogół swoje starty planowałem pomiędzy 21 a 30 dniem po zjeździe, przy czym to nie było czekanie na to że przyjdzie forma tylko cały czas aktywna praca zaplanowane fazy treningowe z bardzo rygorystycznym przestrzeganiem okresów wypoczynku i pracy. I to czego wydaje mi się brakowało moim kolegom którzy zjeżdżali po górskiej euforii to był brak wypoczynku. W tym systemie wywalczyłem dwa złote medale w Sydney, kiedy w 21 dniu po zjeździe z gór startowałem na 20km a w 28 dniu po zjeździe na 50 km.

dr Rany Wilber, fizjolog i trener pracujący dla United States Olympic Comitee: Jak już wczoraj mówiliśmy procesy przystosowawcze w obrębie krwi zachodzą po pobycie w górach na wysokości przynajmniej 2000 tys m, najlepiej 2300-2500. Ale są takie miejsca gdzie na tej wysokości są tylko skały, nie ma gdzie spać, gdzie trenować. Więcej Robert wybierając takie a nie inne miejsca do treningu wziął pod uwagę wszystkie czynniki i wybrał takie miejsca, które wg niego służyły mu najlepiej. Trzeba być dość ostrożnym, żeby nie popaść w obsesję wyjechania na 2500 m ale nie mieć tam możliwości żyć, trenować, odpoczywać. Dla mnie jako fizjologa były by głupio przypuszczać, że jedyny proces dostosowawczy jaki zachodzi w naszym organizmie to zwiększenie rozmiaru czerwonych ciałek krwi. W przypadku Roberta jest bezsporne, że on doświadczał innych fizjologicznych korzyści ale niestety my, fizjolodzy nie jesteśmy jeszcze w stanie ich zbadać, zmierzyć, głównie ze względu na niedoskonałą technologię. Jeśli spojrzycie na badania na australijskich wioślarzach zobaczycie poprawę wynikającą z treningu na wysokości w ekonomii wysiłku, w chodzie sportowym jest ten sam czynnik fizjologiczny, czy w bieganiu – ekonomia wysiłku – czyli utrzymanie wyższego tempa przy takim samym pochłanianiu tlenu. Tak więc są jeszcze inne zmiany, ekonomia wysiłku to jedna z nich, pewnie jakieś zmiany enzymatyczne, których jeszcze nie udało się nam zidentyfikować. Wierzę też w to, co ważne szczególnie w przypadku krótszych wysiłków takich jak biegi na 800m, 1500m, 3000m, 3000m z przeszkodami czy niektórych konkurencje pływackie, że poprawiają się możliwości buforowania ale nie mamy jak tego zbadać. Za 20 lat mam nadzieję, że będziemy mogli pokazać, że nie tylko powiększają się czerwone ciałka krwi, ale że rosną możliwości buforowania przez mięśnie szkieletowe czy że w okresie aklimatyzacji do warunków hipoksji zachodzą inne procesy, które kiedy zejdziecie na dół pomagają wam chodzić szybciej, biegać szybciej, pływać szybciej. Tak więc myślę, że Robert wybrał optymalne dla siebie miejsce aby mógł przeprowadzić ten trening który chciał wykonać. I myślę, że za 20 lat będziemy w stanie pokazać wszystkie korzyści z treningu na wysokościach, nie tylko na tych optymalnych z punktu widzenia poprawienia parametrów krwi.

Robert Korzeniowski: Dziękuje Panu doktorowi za ten komentarz, to potwierdza moje obserwacje. Nigdy w badaniach morfologii nie wychodziły mi jakieś szczególne korzyści związane z parametrami krwi. To co występowało u mnie, to to, że udawało mi się zapobiec anemii sportowej. Także to co powiedział Pan Profesor o możliwościach buforowania i szczególnych zmianach homeostazy. Na przykład tylko wtedy w górach, w ostatniej fazie przygotowań byłem w stanie wykonywać 2 godzinne treningi na poziomie 7 mmol kwasu mlekowego. To były wartości dla mnie nie osiągalne na nizinach i po poddaniu organizmu takiemu stresowi byłem w stanie wykonać większa pracę na z dużo większym komfortem ekonomicznym właśnie po zjeździe z gór. Moi koledzy mieli często lepsze parametry krwi ale nie byli tak wytrenowani i mam nadzieję, że w następnych latach będziemy odkrywać jakie fizjologiczne parametry za to odpowiadają.

Dariusz Sitkowski, Instytut Sportu: Pewne możliwości wczesnej oceny tego, czy dany zawodnik dobrze zniesie trening wysokościowy otwierają się na bazie nowych odkryć biologii molekularnej ale badania są dopiero prowadzone. W artykułach, które ostatnio się pojawiają można znaleźć informacje, że obecność pewnego mikro typu genu w siedemnastym chromosomie wskazuje na to, że zawodnik dobrze zniesie trening w górach czy nie. My też prowadzimy badania w Instytucie Sportu w programie Identyfikacja Talentów i zdajemy sobie sprawę, że jeden gen nie wyjaśni nam wszystkiego. Ale prowadzone są badania, które docelowo pomogą nam zidentyfikować, który zawodnik odniesie największą korzyść z treningu w górach.

altitide konferencja2 540
Procedura oznaczania masy hemoglobiny, nowatorska metoda opracowana przez Prof. Waltera Shmidta, w tym momencie w Polsce wykonuje ją tylko Instytut Sportu, na zdjęciu: Dr Jadwiga Malczewska-Lenczowska prowadząca badanie

altitide konferencja3 540
od lewej: Dr. Jadwiga Malczewska-Lenczowska, Dr, Randy Wilber i Prof. Walter Shmidt

dr. Tomasz Mikulski, Instytut Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN: Trening Mieszkaj Wysoko Trenuj Nisko, proponowany przez dr Wilbera wydaje się być sensownym rozwiązaniem. W naszych warunkach przeprowadzenie tego nie jest jednak takie proste. Jedynym praktycznie miejscem gdzie można coś takiego przeprowadzić jest w Polsce Kasprowy Wierch, tam na górze jest kilka pokoi, w których można zorganizować nocleg, na dole jest stadion COSu, można szybko przejechać kolejką. Alternatywa to trening hipoksji przerywanej, który prowadzimy w porozumieniem z Polskim Związkiem Lekkiej atletyki od nie całego roku Zostało zakupione urządzenie, które pozwala nam podawać mieszankę ubogą w tlen symulującą warunki wysokogórskie, oczywiście zawodnicy są poddawani ciągłemu monitoringowi. Jest to związane z dosyć obiecującymi badaniami, które pokazują, że trening hipoksji przerywanej może być stosowany jako zastępczy w stosunku do typowego treningu w górach. W naszych kilkumiesięcznych już doświadczeniach mieliśmy cykle, w których służył on jako trening przygotowawczy do wyjazdu w wysokie góry lub jako trening wysokościowy sam w sobie. Wykonywaliśmy szereg badań ale cały czas poszukujemy najlepszych wskaźników które pozwolą nam monitorować ten trening. Nadal jednak wiemy za mało aby powiedzieć o wszystkich zmianach jakie zachodzą na poziomie komórki. Oczywiście oznaczaliśmy stężenie erytropoetyny, wzrastało nawet dwukrotnie. Drugim czynnikiem, który sprawdzaliśmy jest czynnik wzrostu naczyń, jest to substancja, która jest na liście WADA więc nie może być podana z zewnątrz, efekt wzrostu stężenia tego czynnika był rzędu 50%. Na podstawie tych doświadczeń widać, że to działa. Ze strony trenerów i z naszej strony było oczekiwanie, że przełoży się to na stężenie hemoglobiny ale praktycznie tego efektu nie ma. Natomiast w świetle tego co tu było powiedziane to uspokaja, że te zmiany nie zachodzą, możliwe, że korzystając z uprzejmości Instytutu Sportu uda się nam oznaczyć całkowitą masę hemoglobiny i tam te zmiany się ujawnią. Ale nie patrzmy na trening wysokościowy tylko przez pryzmat czerwonych krwinek, hemoglobina nie biega. Nie zetknąłem się jeszcze z tym, żeby po zawodach ktoś mi powiedział, że przez trening hipoksyjny coś mu nie wyszło. Są zawodnicy, którzy twierdzą, że czują się po tym lepiej i to jest dla nas największa satysfakcja. Ten trening  narazie najlepiej sprawdził się jako aklimatyzacja przed wyjazdem w wysokie góry lub jako krótki bodziec między startowy.

henio szost hipoksja
Henryk Szost w trakcie sesji hipoksji przerywanej, Spała, styczeń 2010 przed wyjazdem do Kenii (archiwum bieganie.pl)

Dr hab. Zbigniew Szyguła Zakład Medycyny Sportowej, Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie: Ja bym dodał jeszcze, że monitorowanie stanu zdrowia jest bardzo ważne. Podawałem Państwu te reguły, że wg jednych zaleceń jest wskazana taka wysokość, wg innych inna. Myślę, że nie ma się co tutaj podpierać tylko tymi regułkami bo skuteczna wysokość na której zachodzi poprawa to 1600 m więc nie ma w tym nic dziwnego, że na wysokości 1700 m już wyniki były. Zmiany hematologiczne są najłatwiejsze do obserwacji. Natomiast to co dzieje się w mięśniach jest zbadać dużo trudniej i prac na ten temat jest nie wiele a te zmiany, nie hematologiczne mogą decydować. Oczywiście są ludzie, którzy mogą nie znosić takiego treningu w górach, I myślę, że wtedy rozwiązaniem mogłoby być stosowanie sztucznej hipoksji.

Andrzej Piasecki, Żeglarstwo: Do Pana Roberta Korzeniowskiego. Słyszałem, że Pan modyfikował plany jakie ustalał Panu trener, jest to mit czy prawda?

Robert Korzeniowski: Jestem wykwalifikowanym trenerem lekkiej atletyki, w 1993 roku pracę trenerską pisałem z treningu wysokogórskiego, pracę magisterską z charakterystyki środków treningowych na podstawie częstości skurczów serca. Jeśli chodzi o merytoryczną stronę mojego treningu to od 1995 roku byłem w 100% autorem moich planów treningowych. To ja dobierałem zespół, który mi planował testy fizjologiczne, ja dobierałem zespół który odpowiadał za logistykę, krótko mówiąc byłem mózgiem 6-8 osobowego zespołu. To ja się pod wszystkim podpisywałem i brałem za siebie odpowiedzialność. Ale system polskiego treningu jest taki, że żaden związek sportowy nie uznaje, że zawodnik jest trenerem w związku z tym, będąc trenerem nie mogłem być tym trenerem w sposób formalny. Miałem wpływ na przygotowanie moich kolegów Romana Magdziarczyka i Grzegorza Sudoła w Atenach, 6 i 7 miejsce, był to największy sukces drużynowy polskiego chodu. Przez długie lata konsultowałem też zawodników ze świata. Trening sportowy jest moją pasją. Studiów na AWF nie traktowałem jako tematu, który jest przedmiotem do zaliczenia ale otwartą książkę czy przygodę, którą należy wykorzystać dla własnego organizmu. Przez lata doskonaliłem metody monitorowania treningu, korzystałem z dorobku kolarstwa, i innych konkurencji lekkoatletycznych, bardzo dużo mi dało w zakresie treningu wysokogórskiego obserwowanie najlepszych zawodników marokańskich z Saidem Aouitą na czele. Tak więc jestem pełnowartościowym trenerem, odpowiadałem za siebie, za zawodników i cieszę się, że mogę się tutaj wypowiedzieć, do tej pory konsultowano moja wiedzę tylko za granicą a jakoś nie było miejsca na dyskusje w Polsce.

Adam Klein, Bieganie.pl: Pytanie do Profesora Wilbera. Jest Pan jak sam powiedział konsultantem Ryana Halla w zakresie treningu wysokościowego. Jak organizujecie treningi, zwłaszcza wobec Pańskiej koncepcji Live High Train Low (Żyj Wysoko Trenuj Nisko).

prof. Randy Wilber: To jest Top Secret. (śmiech). Ryan mieszka wysoko w Mammoth. Nasz plan z Ryanem to wykorzystywanie centrum olimpijskiego w Chula Vista koło San Diego, stadion jest położony na wysokości 150 m i on tam przyjeżdża. Ale raczej zamiast robić tego dzień w dzień (to w linii prostej około 800 km – przyp. Redakcji) pracujemy w blokach. 2-3 tygodnie na wysokości a potem zjazd i praca nad szybkością, nad przygotowaniami do wiosennych maratonów, Londynu lub Bostonu (wg ostatnich deklaracji Ryan ma pobiec w Bostonie. przyp. Redakcji). Teraz jest na wysokości, robi objętość, siłę itd ale im bliżej startu będzie się pojawiał w Chula Vista na dwa-trzy tygodnie aby poprawić szybkość, sprawność i przygotowywać się do startu. I tak to będzie się powtarzało przez tygodnie, miesiące. W ten sposób poprawi swoją startową formę lepiej niż gdyby trenował tylko na wysokości.

FORUM DYSKUSYJNE

Możliwość komentowania została wyłączona.